środa, 21 grudnia 2011

Trudne vege-życie :-)

Dzisiaj przepisu nie będzie, ostatnio byłam na wyjeździe i nie miałam dostępu do kuchni, będąc zmuszoną do posiłkowania się owocami i pieczywem. Tego właśnie dotyczy ów post. Wyjazd był do Sopotu, na dwudniowy kurs Lamy Olego, który odbywał się w ramach Festiwalu Przestrzeń Umysłu (35 lat Buddyzmu Diamentowej Drogi w Polsce). Duże wydarzenie, media, Hala Stulecia, sklepy z gadżetami, informacja, no i w końcu catering. Próżnym jednak zajęciem byłoby teoretyczne chociażby nawet komponowanie dziennego jadłospisu na bazie dostępnych tam potraw. Na całe szczęście stoiska NIE były pełne kawałków mięsa pod wszelaką postacią, jak to często bywa. Wręcz przeciwnie, wegetarianin najadłby się do syta - makaron ze szpinakiem, krokiety z kapustą, naleśniki z polewą czekoladową i masa ciast, które owszem, wyglądały niezwykle smacznie, tylko nie sądzę, by ich twórca wyobrażał sobie proces produkcji smakołyków bez użycia "podstawowych" składników, czyli jajek i mleka. Tak więc jedyną rzeczą, na którą bez obaw mogłam sobie pozwolić była świeżo mielona czarna kawa.
Myślę, że przy organizacji rozmaitych eventów nie byłoby głupie pomyślenie chociaż w małym stopniu o tym, że jest coś takiego jak weganizm. Przecież jest tyle potraw, które można przyrządzić! W dodatku naje się nim każdy, nawet pospolity mięsożerca.

2 komentarze:

  1. Buddyści Diamentowej Drogi śmieją sie z wegetarian i wegan, przynajmniej ci w moim miescie, wiec czemu mieliby respektowac istnienie takich fanaberii? ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Może jako przejaw zwyczajnej tolerancji?

    OdpowiedzUsuń